Czasami mam wrażenie, że do sklepów ze zdrową żywnością chodzą tylko bardzo świadomi klienci albo dość zamożni. Ta zdrowa żywność nie jest tania. Mam wrażenie, że odstrasza to tych, którzy mają ograniczone środki finansowe. A przecież zdrowe odżywianie się jest dostępne dla każdego.
Nasz umysł docenia to co drogie i mało dostępne. Barbara Kazana, moja guru, naturoterapeutka po farmacji (jej wykłady dostępne na youtube), opowiadając o sposobach leczenia za darmo, mówi że ludzie nie za bardzo jej wierzą, bo uważają, że trzeba zapłacić za jakiś specyfik kilkaset złotych i wtedy mają gwarancję, że zadziała.
Podobnie jest z jedzeniem. Jeśli zapłacę 6 zł za 300 ml soku z kiszonych ogórków to wypiję go z namaszczeniem, czując wręcz namnażające mi się dobre bakterie w jelitach. Jeśli jednak w lodówce stoi maminy słój - będę o nim zapominać albo wręcz wyleję tę cudowną wodę. Myślę, że dużo z Was ma tak samo.
Tymczasem jedzenie nie musi nas kosztować drogo. Jestem zwolenniczką tego co nasze (nie kupuję na przykład już soli himalajskiej tylko naszą kłodawską), hoduję swoje warzywa i owoce (wiem, nie każdy ma do tego warunki, czas ani ochotę) i po prostu nie lubię wyszukanych potraw (żadne owoce morza, sushi, baraniny, raki i ślimaki).
Kiedy już zdecydujemy się na zdrowe odżywianie lub kontynuujemy zdrowy styl życia a uważamy, że wydajemy trzy czwarte naszej pensji na jedzenie i chcemy to zmienić, zastanówmy się nad takimi kwestiami:
1. Czy kupowanie wszystkiego "Bio" ma sens? (O produktach "Eko", "Bio" i "Organic" napiszę nowego posta. Ogólnie mówiąc, twierdzę że przemysł spożywczy oszukuje nas na każdym kroku i czasem produkt "Bio" okazuje się dużo gorszej jakości niż zwykły.)
2. Czy kupowanie w Biedronce jest złe? (Wiadomo, że najlepiej jest kupować od rolnika i to sprawdzonego (mieszkam na wsi i uwierzcie mi, większość uprawiających rolę czy ogródek używa sztucznych nawozów oraz środków ochrony)). Nie dajmy się zwariować. Żyjemy w takich czasach, że nie wiadomo dokładnie co jemy. Jeśli sami nie wyhodujemy pomidora to nie mamy gwarancji, że to co kupimy w najzdrowszych sklepach, będzie nam służyć. Dla jasności - chodzi mi o zdrowe produkty z Biedronki, nie o pasztety czy foliowane naleśniki.
3. Czy faktycznie nie macie czasu na założenie swojego ogródka, nawet na parapecie? W takie myślenie zaangażowany jest nasz umysł, który boi się zmian i odrzuca każdy nowy pomysł. A przecież niewiele wymaga wsadzenie na przykład kilku cebul do doniczki czy podlewanie bazylii kupionej w markecie. Zróbcie coś małego, a przynajmniej przekonacie się, czy faktycznie to jest nie dla Was.
4. Czy jedzenie na mieście musi być koniecznością? To kosztuje, bez wątpienia. Nauczmy się pakować w lunchboxy zdrowe przekąski, sałatki, kasze, warzywa i owoce gotowe do spożycia. Okaże się, że nie zawsze będzie trzeba kupować obiadu.
5. Czy nie warto poświęcić czasu na układanie tygodniowego jadłospisu? Jeśli czujecie w tej chwili opór, możemy podać sobie ręce. Długo wzbraniałam się przed tym rozwiązaniem ale kiedy przyjrzałam się moim wydatkom na produkty spożywcze, zamarłam. Przez długi czas myślałam, że to jest norma. Jakiś czas jednak temu koleżanka wspomniała o układaniu jadłospisu. Okazało się, że jej wydatki na jedzenie spadły o dwie trzecie! Tak! Aż tyle! Ja jestem w fazie testowania tego sposobu ale już widzę, że dużo łatwiej jest utrzymać dyscyplinę finansową a także zdrowotną.
Jeśli już teraz jesteś gotowa na zmiany w swoim życiu, zapraszam do kontaktu.
Pokażę, wesprę, pomogę.
Wierzę, że możesz, potrafisz i dasz radę!
Zapraszam na sesję online.
Napisz do mnie!
Już się cieszę na spotkanie z Tobą:)
Comments