top of page

Tam gdzie pieprz rośnie...

Wybieram się na Zanzibar i będzie to moja pierwsza aż tak egzotyczna wycieczka w życiu. Chcę wiedzieć więc wszystko o tej wyspie, która zauroczyła mnie (w tv) swoimi kolorami jakieś dwa lata temu.


Szczególnie interesuje mnie kuchnia, z wiadomych przyczyn:).


Poczytałam więc a także podpytałam moją przyjaciółkę Anię, która była już tam dwa razy. To właśnie z nią organizujemy wyjazd dla Grupy Mocy, żeby wspólnie odkryć i poczuć jeszcze bardziej swoją wewnętrzną moc! A także, by pozwiedzać, posmakować i odpocząć w rajskich klimatach.











Jako tako tradycyjna kuchnia afrykańska nie istnieje na Zanzibarze a to ze względu na historię wyspy. Najpierw zamieszkiwali ją tubylcy, by w VIII i IX wieku przejęli ją Arabowie i Persowie, a w XVI Portugalczycy. XIX wiek z kolei to masowe odwiedziny Anglików, Niemców i Francuzów.


Z Zanzibarem łączy się legenda, która mówi o tym jak zapachy z niego ulatniające się zwabiły Portugalczyków. Ich aromat opisuje się do dzisiaj. Nic dziwnego, bo tu właśnie uprawia się na ogromną skalę wanilię, pieprz, gałkę muszkatołową, kardamon, imbir czy goździki. To tutaj można zakupić znane mieszanki jak garam masala czy curry. Tutaj też można zobaczyć na własne oczy jak rośnie kurkuma, powąchać świeżą trawę cytrynową czy własnoręcznie wykopać imbir. To również mamy w planie naszego wyjazdu - Spice Tour, czyli wycieczka po plantacji przypraw.



Oprócz przypraw Zanzibar słynie również z obfitości owoców - słodkie i soczyste, bajecznie kolorowe, a przede wszystkim nieziemsko smaczne i na wyciągnięcie ręki. Ja szczególnie przebieram nogami na możliwość spróbowania mango dojrzewającego w afrykańskim słońcu. To musi być wręcz boskie doznanie! Oblizuję się również na smak banana, ananasa i jestem ciekawa papai, która z polskiego sklepu kompletnie mi nie podchodzi.



Wszystkie te owoce, podobnie jak i warzywa, można zakupić na targach, które są niesamowitym widowiskiem dla przeciętnego Europejczyka (czyli dla mnie). W tych miejscach można spróbować różnych, nierzadko dziwnych potraw prosto z gara (nie zawsze domytego, podobno). Na naszym wyjeździe będziesz miał(a) świeże owoce dostępne przez cały dzień, a na targ pójdziemy nie raz i nie dwa:).



Ogólnie afrykańskie jedzenie jest dosyć proste. Najczęściej są to potrawy jednogarnkowe np. gulasz mięsno-warzywny, do tego ryż czy puree z kukurydzy. Za to jest mnóstwo restauracji, które oferują turystom już ogromny wybór - od zwykłej pizzy czy makaronu po wykwintne dania z owocami morza. Jedną z najbardziej znanych takich restauracji jest The Rock - miejsce na skale do której można dostać się na dwa sposoby w zależności od tego, czy jest przypływ czy odpływ. Jak się domyślacie, można więc tam po prostu dojść albo popłynąć specjalną łódką (ewentualnie wpław;)). I jak się może niektórzy już domyślili - na naszym wyjeździe odwiedzimy to miejsce i zjemy tam wspaniałą ucztę przy zachodzie słońca.

Tu możemy się uraczyć między innymi sałatką z ośmiorniczek, tagiatelle z homarami, spaghetti z krabami w miętowym sosie a na deser spróbować kokosowe tiramisu.


Menu zwykłej afrykańskiej rodziny wygląda jednak zupełnie inaczej:

chapatti (pszenne placki), mandazzi (coś jakby nasze pączki tylko w kształcie trójkąta), bhajie (kulki z zielonej soczewicy). Do tego ugali (rodzaj polenty), biriani (ryż pieczony z mięsem i warzywami) i mchuzi (sos mięsny lub warzywny). Do popicia czarna jak smoła i pachnąca świeżym kardamonem kawa.

Tego wszystkiego również spróbujemy na pokazach kulinarnych z miejscowymi mieszkańcami.


Kończę, bo zgłodniałam. Na razie muszę zadowolić się polskimi ziemniakami z kotletami z cukinii i surówką z młodej kapusty oraz widokiem na pola rzepaku (też dobrze, nie narzekam).


Mam nadzieję, że skusisz się na ten wyjazd i już za kilka miesięcy wspólnie będziemy rozkoszować się rajskimi widokami i smakami.



Wyjedź ze mną na Zanzibar











Comentarios


Newsletter
Subskrybuj nasz newsletter

Dziękuję za dołączenie. Jesteśmy w kontakcie:)

mojportret (1).JPG

Witaj!

Cieszę się, że jesteś!

W czym mogę Ci pomóc?

Jestem niebywale zwyczajną kobietą, która wie, że nie ma zwyczajnych osób. Wierzę w wyjątkowość każdego i mam malutką nadzieję, że za pomocą mojego pisania ktoś będzie w stanie ją w sobie odkryć. Marzę, by każdy mógł dostrzec swoją moc do pełniejszego i szczęśliwszego życia. Jestem pisarką przez małe "p" oraz psychodietetyczką, gdzie sfera psyche zajmuje główną rolę.

bottom of page