Nie mam tu na myśli gryzienia kogoś w akcie wściekłości, tylko zgodnie z tematyką bloga piszę o gryzieniu pokarmu. Zapominamy o tym czasem, a czasem nawet często.
To, że gryzienie, ba! przeżuwanie pokarmu jest niezmiernie istotne, każdy z nas chyba wie i przynajmniej raz słyszał o tym od swoich babek, matek i ciotek. Problem w tym, że wielu nie może/nie chce przyjąć tego do wiadomości z różnych przyczyn (najczęściej jest to pośpiech), a jeszcze mniej tę mądrość stosuje (w tym ja do niedawna, ech...).
Na studiach z psychodietetki dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy, jeśli chodzi o ten temat. Wiedza ta bardzo mnie przekonała do żucia pokarmu. Nie chciało mi się tego jednak robić. Tak to bywa z wiedzą. Nie jest nam ona potrzebna i nic nowego nie wniesie do naszego życia, dopóki jej nie zastosujemy. Dlatego ucieszyłam się szalenie, kiedy odkryłam genialny sposób na praktykowanie dokładnego gryzienia pokarmu.
Ale zanim o nim napiszę, kilka słów teorii.
Żucie pokarmu pobudza wydzielanie soków trawiennych, rozdrabnia potrawy i miesza ze śliną. Wtedy proces trawienia rozpoczyna się już na tym etapie, co jest bardzo dobre dla naszego organizmu. Ten prosty zabieg poprawia po prostu przyswajalność tego, co zjemy.
Badania chińskiego naukowca Jie Li z Uniwersytetu Medycznego w Harbin wykazały, że osoby, które dłużej przeżuwają pokarm, wydzielają mniej greliny (hormon pobudzający apetyt), za to wytwarzają więcej cholecystokininy, która zwiększa uczucie sytości.
Z kolei już (albo dopiero) w 1926 roku lekarz Leonard Williams pisał, że dokładne przeżuwanie sprawia, że chudniemy. Sam fakt żucia pokarmu stymuluje podobno mózg do zapamiętania. Kiedy nie gryziemy tylko połykamy w pośpiechu jedzenie, zapominamy po prostu, że cokolwiek zjedliśmy (hehe), sięgamy więc po kolejną przekąskę i buszujemy w lodówce. Tak więc zamiast jeść mało, lepiej jeść długo.
Kolejne badania, tym razem naukowców z Anglii, wskazują że powolne przeżuwanie zwiększa odporność! Dr Joanne Konkel, kierująca naukowcami z Manchesteru stwierdziła, iż żucie pobudza wydzielanie w jamie ustnej limfocytów T pomocniczych, będących ważnym elementem układu odpornościowego.
Tak jak wspomniałam wcześniej, nie chciało mi się gryźć specjalnie ani tym bardziej żuć. Nudno tak siedzieć i kręcić mordką przez ileś tam sekund (już oczy same przewracają mi się do góry, jak nastolatce;)). Na marginesie, jak myślicie, jak zareagowałam, kiedy usłyszałam przy okazji tego tematu, że wszystko co ma kalorie powinno się jeść??? Kawa, alkohol - powinno się to również mielić w jamie ustnej!
Na razie do tego jeszcze nie dorosłam, być może kiedyś...
Wracając do meritum. Słyszy się, że eksperci od jedzenia podają nawet ilość wskazanych ruchów szczęką - jest to najczęściej liczba 32.:) Pomocniczą metodą jest odkładanie na chwilę sztućców, by w tym czasie zająć się tylko gryzieniem.
Nie wiem, czy to działa, nie próbowałam. Na pewno mnie nie przyciąga.
Zdradzę wam w końcu jednak ten magiczny sposób, który zrobił na mnie duże wrażenie. Nie jest, niestety mój. Przeczytałam o nim w książce Haylie Pomroy "Lecz się jedzeniem".
Autorka jest specjalistką od spraw żywienia i właścicielką kilku klinik w Stanach Zjednoczonych. Swoim pacjentom zdradza prosty trik na dokładne przeżuwanie potraw. Otóż przy każdym kęsie należy śpiewać sobie piosenkę "Happy Birthday". Kęs wolno połknąć dopiero wtedy, gdy piosenka się skończy. Waszym wyborem (i pewną umiejętnością, zważywszy że macie buzię pełną jedzenia) jest, czy będziecie śpiewać na głos czy w myślach.
Prosty, skuteczny, darmowy i zabawny sposób - dla mnie po prostu genialny.
Kiedy go zaczęłam stosować, chichrałam się przez kilka dni. Dodatkowo połączyłam to z intencjami - przy każdym posiłku życzę sobie kilka (a nawet kilkanaście) razy wszystkiego najlepszego!
Nooo, po prostu genialne!
Comments