Gołąbki, pierogi, smażony karp, sernik i wszelkie kremowe ciasta - to moje ulubione potrawy, które kojarzą mi się ze świętami. Nie należą do najzdrowszych i najmniej kalorycznych. mimo tej wiedzy, nie jest mi łatwo się im oprzeć. Szczególnie, że umysł nieustannie przypomina, że "to tylko raz w roku", "że są święta i można jeść ile się chce", "że to przecież tradycja"...
Wszyscy znamy porady typu "nie siadaj do stołu głodna", "jedz powoli i przeżuwaj dokładnie", "pij wodę przed posiłkiem" - to wszystko jest bardzo ważne i sama o tym piszę poniżej. Wiedza ta jednak nie pomoże nam w większości podbramkowych sytuacji. Kiedy na przykład ciocia Krysia obrazi się, gdy wstajemy od stołu, chociażby po to, żeby poluźnić pasek od spodni albo kiedy na stole u wujka Zbyszka ląduje wyśmienita ociekająca tłuszczem, dokładnie tak jak lubisz, pieczeń wieprzowa nadziewana boczkiem. I co wtedy? Są i na to sposoby. Nie zawsze skuteczne (w końcu to święta!), ale warto popróbować.
Zacznijmy od stwierdzenia, że podczas Bożego Narodzenia jemy zazwyczaj tylko jeden posiłek, który zaczyna się rano a kończy wieczorem:). Przejedzeni (żeby nie powiedzieć inaczej) leżymy na kanapie przed Kevinem, który od kilkunastu lat jest sam w domu i nic nam się nie chce. Nastrój magicznych świąt pryska z ostatnim pasztecikiem, który bezwiednie popychamy palcami, by się jeszcze jakoś zmieścił.
Zapytajmy siebie, póki jeszcze czas - "Czy na takie święta czekamy?".
Być może tylko taką Wigilię znasz i nie wyobrażasz sobie innej wersji tego wieczoru (a później i dwóch kolejnych dni), ale może po przeczytaniu tego postu i wdrożenia chociażby kilku zasad, uda ci się spędzić ten czas jak na reklamie pewnego (niezdrowego) napoju, gdzie szczupli uśmiechnięci ludzie przeżywają radosne i podniosłe chwile.
Co więc można poczynić?
1. Zaplanuj to, co się da - zacznij od sporządzenia listy dań, jeśli to ty przyrządzasz kolację, a potem odrzuć jedną trzecią albo zmniejsz racje żywieniowe:).
Zaplanuj też ile zjesz, co konkretnie i kiedy. Da ci to poczucie pewności siebie i łatwiej będzie ci odmówić kolejnej porcji.
2. Spróbuj znaleźć jakieś odpowiedniki składników tradycyjnych potraw - nie namawiam do obrazoburczej wielkiej zmiany tradycji, ale może w tym roku skusisz się na karpia z grilla zamiast smażonego w głębokim tłuszczu, majonez zastąpisz jogurtem, do ciasta dodasz mniej cukru a pierogi ulepisz z mąki gryczanej?
3. Przemycaj warzywa gdzie się da - jak karp w galarecie to w towarzystwie marchewki i groszku, sałatkę po żydowsku przyprósz koperkiem i wykorzystaj dynię do sernika (przepis znajdziesz tutaj)
4. Przypomnij sobie niektóre przyprawy - oprócz soli i pieprzu istnieje również cżąber, tymianek, kminek, estragon, jałowiec, lubczyk, cynamon, anyż. Pomogą nie tylko w zwalczeniu ochoty na węglowodany, ale i wspomogą układ trawienny i zapobiegną wzdęciom.
5. Zanim zjesz, napij się wody - woda nie dość, że nawadnia nasz organizm, to jeszcze powoduje uczucie sytości. I ma zero kalorii, przypominam. Przyjmuje się, że dla prawidłowego funkcjonowania nasz organizm potrzebuje około 8-10 szklanek wody dziennie. Przyjmuje się również, że na każde 200kcal należy wypić szklankę wody. Do tego należy pamiętać, że niektóre inne napoje, dość powszechnie polewane podczas świąt, odwadniają organizm, więc tej wody potrzebujemy dużo więcej niż zazwyczaj.
6. "Oszukaj" wigilijny stół - 12 potraw to trochę dużo, ale można to jakoś pogodzić z utrzymaniem wagi. Co powiesz na takie przykładowe menu:
Pierniczek
Łyk kompotu z suszu
Porcja sernika zjedzona na wespół z mężem
Jeden pieróg
Jedno uszko (już to widzę;))
Pół talerza barszczu
Mały kawałek karpia
Jeden śledź
Cienki plaster makowca
Łyżka sałatki jarzynowej
Maleńka porcja kutii
Kilka klusek z makiem
TA-DA-M!
Można? Można!
Jedząc to wszystko na spokojnie, robiąc odstępy czasowe, zadośćuczynisz tradycji, nie obrazisz gospodarzy a i uszanujesz swój organizm.
7. Ucztę zaczynaj od sałatki (najlepiej tej bez majonezu), surówki czy innych warzyw. Sprawią, że będziesz najedzony i nie będzie cię ciągnęło (aż tak mocno) do innych dużo bardziej kalorycznych potraw.
8. Nakładaj małe porcje na małych talerzach - nasze zmysły też uwielbiają jeść i mogą zjeść, dużo więcej niż pomieści nasz żołądek. W tym przypadku nawet spodek od filiżanki będzie lepszy od najpiękniejszego ale o monstrualnych wymiarach talerza w ręcznie malowane choinki. Na duży talerz chcemy nałożyć dużo więcej, żeby go zapełnić (bo pusty jakoś tak głupio wygląda). Na małym talerzu wszystko wyda się porcją XXL, więc nasz mózg będzie usatysfakcjonowany i nie będzie wołał o więcej.
Podobno najlepiej dla naszej sylwetki, kiedy korzystamy z niebieskich zastaw (broń boże z czerwonych czy pomarańczowych). Kolor niebieski odstrasza głód, z takich naczyń mniej zjemy. To tak na marginesie, bo przecież nie będziemy ze sobą brać w gości własnych talerzy. No, ale jak świętujemy w swoim domu i planowaliśmy wymianę zastawy - wiedza niezbędna!
9. Jedz powoli - przyznam, że to jedno z najtrudniejszych zadań dla mnie i tych, z którymi rozmawiam. Jak tu jeść powoli, kiedy tyle rzeczy czeka, patrzy wręcz na nas, no i może wystygnąć jak się nie pospieszymy? Warto jednak ćwiczyć. Najpierw rozejrzyj się, uspokuj ślinianki, nałóż małą porcję jednej potrawy, powąchaj, zjedz jak najwolniej się da (pamiętaj o dokładnym przeżuwaniu (przeczytaj "Sposób na gryzienie-genialny!"), odłóż na chwilę sztućce. Policz do dziesięciu. Ufff. Nałóż kolejną rzecz.
10. Soki rozrzedzaj wodą a najlepiej przygotuj domową lemoniadę. Przepięknie będzie się komponować (i pachnieć) napój na bazie wody czy słabej herbaty, pomarańczy, goździków i gałązek świeżego rozmarynu.
11. Pij herbatę po posiłku - to przyjemny i skuteczny sposób na pozbycie się kalorii (więcej znajdziesz w poście "Czy herbata odchudza?")
12. Często myj zęby, ewentualnie żuj gumę miętową - po tym nie chce nam się jeść
13. Zapal świeczkę w wosku pszczelego lub użyj waniliowego olejku eterycznego - słodkie zapachy ograniczają chętkę na jedzenie
14. Pamiętaj, że alkohol pobudza apetyt i ma puste kalorie. Ale pewnie pamiętasz...
15. Śpiewaj i śmiej się - coraz rzadziej słyszy się kolędy "na żywo". Możesz to zmienić w trosce o zgrabną sylwetkę (no i żeby podtrzymać tradycję). Kiedy śpiewasz, nie jesz! Śpiewanie dodatkowo dotlenia organizm, dzięki czemu poprawia się krążenie i trawienie. Łatwiej nam się śpiewa, kiedy jesteśmy wyprostowani, ,czym oddajemy przysługę organom wewnętrznym (między innymi jelitom), które nie są ściśnięte a tym samym sprawniej funkcjonują. Śmiech uaktywnia ponad 150 mięśni i masuje żołądek! Ładujemy się hormonami szczęścia i nie potrzebujemy już do tego jedzenia. W dodatku jedna minuta śmiechu to 15 kalorii mniej. Ileż zalet!
16. Pomóż sprzątać ze stołu -jeśli jesteś gospodynią, zacznij sprzątać bardzo subtelnie, wręcz niezauważalnie (ja nie wiem jak to się robi, więc nie sprzątam, ale może ktoś wie i poradzi w komentarzu), żeby goście nie poczuli się niekomfortowo. Będzie to okazja do ruchu i odejścia od jedzenia. Być może to będzie twoja jedyna okazja, by na chwilę zapomnieć, że coś takiego istnieje.
Możesz też udać się do pokoju dzieci i z nimi trochę pobyć, o ile nie mają wystawionych miseczek ze słodyczami.
17. Spaceruj. Z psem (najbezpieczniejsza opcja), z rodziną, samotnie. Odświeży ci to umysł, odgoni zmęczenie, spalisz kalorie, no i będziesz mógł znowu jeść.:) Spróbuj przełamać tradycję trzydniowego siedzenia przy stole i zaproponuj nawet wyjazd do pobliskiego lasu, nieodległego jeziora czy skoszonych pól kukurydzy. Tak spędzony czas wspomina się o wiele dłużej i serdeczniej.
16. Śpij ile wlezie - gdy jesteśmy wyspani, mamy mniejszą ochotę na węglowodany i słodkości. Kiedy poświęcamy zbyt mało czasu na sen, zmęczony organizm woła o dopalacze (a znajduje je przeważnie w cukrze), żeby szybko zyskać energię.
17. Bądź świadomy swoich emocji - wracamy do cioci Krysi i wujka Zbyszka. Nie u wszystkich święta wyglądają jak w zakończeniu "Opowieści wigilijnej", u wielu z nas jest bardziej jak w "Cichej nocy". Emocje buzują, a żeby nie wybuchnąć i nie zrobić widowiska, trzeba je rozładować. Nie zawsze wiemy jak, więc sięgamy po jedzenie. Tymczasem wystarczy się zatrzymać chociaż na chwilę i pomyśleć co mogę zrobić tu i teraz, by nie wpędzić się w poczucie winy i kontynuować świętowanie w przyjemnej atmosferze. Może głębiej odetchnąć, policzyć do dziesięciu (lub do stu w ekstremalnych przypadkach), wyjść na chwilę, spojrzeć na całość z lotu ptaka, pomyśleć o czymś przyjemnym? Wracamy do punktu 1. Zaplanuj wcześniej, co zrobić w takiej sytuacji awaryjnej. Przygotuj się na to. Jak mawiał Henry Ford "Bardziej niż cokolwiek innego – przygotowywanie się jest sekretem do sukcesu".
A co jeśli to wszystko na nic i pochłoniemy naprawdę ale to naprawdę dużo za dużo? No cóż... Proponuję wtedy napić się mięty i wybaczyć sobie! W końcu nawet trzydniowe obżarstwo nie powinno nam wyrządzić większej krzywdy ani dodać przerażającej ilości kilogramów. O ile faktycznie skończymy na tych trzech dniach.
Trzymam kciuki za Was (i za siebie) oraz życzę wspaniałych, magicznych, pachnących i świetnie smakujących świąt!
Comments