top of page

Cała prawda o organicznym jedzeniu


Organiczne, eko, bio - słysząc to, czuję się nierzadko jak te właśnie figurki ze zdjęcia. Co najmniej momentami "jakby manipulowana". Wiem również od osób z którymi mam konsultacje, że przydałoby się wyjaśnienie kilku rzeczy.


Temat mocno zgłębiłam. Zajęło mi to sporo czasu, a to dlatego że właściwie wszystko, co słyszałam wcześniej, nie było w jakikolwiek sposób poparte zadowalającymi mnie argumentami. A słyszałam wiele. Różnych opinii. I zapewne, jak przynajmniej niektórzy z was, czułam się sfrustrowana.


Czy odkryłam prawdę? Czy organiczne jedzenie jest w końcu zdrowsze i lepsze? Czy to tylko zwykła "ekościema" czy "zielone kłamstwo"?


Zapraszam do czytania, a ujawni się przed wami owa "prawda".


Zgodnie z obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej regulacjami prawnymi w zakresie rolnictwa ekologicznego i jego produktów (Rozporządzenie Rady nr 834/2007 z dnia 28 czerwca 2007 r. i Rozporządzenie Komisji (WE) nr 889/2008 z dnia 5 września 2008 r.) określenia: ekologiczny, organiczny i bio/biologiczny są synonimami i odnoszą się do produktów wytwarzanych w tym samym systemie jakości.


"Za cenę jednego eko chleba kupisz 3 chemiczne. 90% Polaków kupuje te drugie, po 30 latach od obalenia komuny. Wtedy chleb był chlebem a butelki były w skupie a nie w lasach i rowach"- znalazłam taki komentarz, szukając informacji. Bardzo mi się spodobał.

Ukazuje on nam, w moim mniemaniu, niezbyt wyedukowane społeczeństwo polskie, które jeździ coraz lepszymi autami, karmiąc się jednak przy tym tragicznie. Z jednej strony obserwuję osoby, które studiują dogłębnie etykiety, stosują różnego rodzaju aplikacje do sprawdzania składników (polecam "Zdrowe zakupy"). Z drugiej strony - widzę ludzi, którzy ładują do swoich wózków sosy w proszku, mąkę tortową i tanie pasztety.


Jak to więc jest z tą "zdrową żywnością"? Na marginesie - zauważyliście paradoks tej nazwy? Oznacza, że "zdrowa żywność" jest tylko w wybranych punktach sprzedaży? A reszta żywności jest niezdrowa??? Tak oficjalnie?


To pytanie retoryczne. Nikt na nie nie odpowie, a na pewno już nie przedstawiciele przemysłu spożywczego.

No więc jak to jest z tą żywnością organiczną?


Całkiem niedawno, bo w 2020 r. "Rzeczpospolita" pisała o badaniu IQS, z którego wynika, że żywność ekologiczną kupuje 86% Polaków. Bardzo dużo, jak dla mnie i aż nie chce mi się w to wierzyć. Jednak, jak pokazuje dalsza część ankiety wskazuje na to, że 67% kupuje takie produkty sporadycznie (nie wiemy jednak co to właściwie oznacza). Wiemy jednak doskonale, że ekożywność jest droga i o tym również mówi 68% respondentów tego badania. Grzegorz Giza z agencji badawczej IQS używa nawet określenia "segregacja żywieniowa", bowiem Polacy są podzieleni na tych, którzy mogą pozwolić sobie na luksus spożywania produktów bio i na tych, którzy omijają półki z tymi produktami szerokim łukiem.


Czy tacy ludzie rzeczywiście coś tracą?


Zakłada się, że żywność ekologiczna ma wyższą zawartość składników odżywczych i dużo mniejszą zawartość pestycydów lub antybiotyków.

W przypadku upraw ekologicznych nie stosuje się pestycydów i nawozów chemicznych. Natomiast mięso organiczne produkowane jest bez antybiotyków i hormonów wzrostu. Stosuje się nawozy naturalne, takie jak obornik czy kompost, a także niechemiczne metody ochrony roślin jak płodozmian. Szkodniki zwalcza się metodami biologicznymi.


To kreuje tezę, że spożywanie takiej żywności może pozytywnie wpływać na zdrowie konsumentów.


Teoretycznie każda żywność, którą klasyfikuje się jako żywność organiczną powinna przejść kontrolowany i udokumentowany proces jej tworzenia „od pola do stołu". Piszę "teoretycznie", bo różnie z tym bywa.



Prześledźmy kilka badań nad tym rodzajem żywności.


Rok 2007

Projekt Quality Low Input Food (QLIF)

Wykazano, że ekologiczne owoce i warzywa zawierają nawet do 40 procent więcej przeciwutleniaczy niż produkty z upraw nieekologicznych. W przypadku zaś mleka było to aż 60%.


Rok 2009 i 2012

W badaniach zleconych przez Brytyjską Agencję Norm Żywności (British Food Standards Agency) oraz badaniach Uniwersytetu Stanforda (USA) nie stwierdzono występowania istotnych różnic pomiędzy żywnością ekologiczną a konwencjonalną.


Rok 2020

Prestiżowe czasopismo naukowe „British Journal of Nutrition” publikuje badanie międzynarodowego zespołu badawczego koordynowanego przez prof. Carlo Leiferta z Uniwersytetu Newcastle (W. Brytania) , które potwierdza, że żywność bio znacząco różni się od żywności konwencjonalnej. Na plus. Na marginesie dodam, że w owym zespole znalazło się kilku naukowców z Polski m.in. prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska z SGGW w Warszawie.


Po więcej badań odsyłam na końcu postu.


Na zdrowy rozum wydawałoby się, że nie potrzeba żadnych badań, by stwierdzić, które produkty są dla nas lepsze. Wiadomo, że pestycydy i antybiotyki szkodzą, a to co naturalne - wzmacnia nasz organizm. Gdzie jest więc hak?


Po pierwsze


Jak mówi prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska z SGGW w Warszawie:


"Etyka w nauce ulega coraz większemu zanikowi. Koncerny płacą za badania, aby zapewnić sobie zyski. Jeżeli na zlecenie koncernu, który produkuje syntetyczne dodatki do żywności, zostanie wykonana metaanaliza, będzie ona skonstruowana tak, aby udowodnić, że te dodatki są absolutnie bezpieczne dla zdrowia. Przyczyna jest prosta: im więcej osób kupi żywność ekologiczną, tym mniej osób kupi żywność konwencjonalną zawierającą dodatki do żywności, czyli koncern, który produkuje te dodatki, będzie miał mniejsze wpływy. Mówię o tym, o czym wszyscy doskonale wiedzą. Nauka jest coraz bardziej zależna od biznesu, bo w wielu krajach przeznacza się na nią stosunkowo mało pieniędzy."


Po drugie


"Moda na bycie +eko+ spowodowała, że część firm chce na tym skorzystać, niekoniecznie tak naprawdę dostosowując swoje wyroby do kryteriów, jakim powinny odpowiadać produkty przyjazne środowisku" - zwraca uwagę w rozmowie z PAP dr Agata Rudnicka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.



Po trzecie


W słowie "organiczny" jest pewnego rodzaju pułapka. My, jako konsumenci zachłysnęliśmy się wręcz tym słowem. A jednak nie zauważyliśmy, ze organiczne jedzenie również może być rafinowane, konserwowane i przetworzone. To co organiczne, nie zawsze jest zdrowe. Czym różni się organiczne ciastko od ciastka zwykłego. Zapewne ceną.

Organiczne warzywa sprowadzane setki tysięcy kilometrów do polskiego sklepu muszą być "jakoś" zabezpieczane, by wyglądały wciąż na zdrowe w naszym koszyku. Hmmm... Przypomnijmy sobie jak wygląda nasz pomidor z ogródka, kiedy w wakacje przewieziemy go parę setek kilometrów. Wiedza, że owoce czy warzywa zrywane są niedojrzałe, by mogły dojrzeć podczas transportu jest już całkiem dobrze znana. A to, że dodaje się do opakowania gazów, dzięki czemu na przykład banany wytrzymają długodystansowy transport? A cytrusy spryskuje się gazem etylenowym, by zachowały żywe kolory?

Następnym razem jak będziesz sięgał po brokuł z Ekwadoru, zastanów się, czy mogą być świeże i zachować wartości odżywcze, jeśli pokonały tak długą drogę w bóg wie jakich warunkach.


Renata Nestorowicz z kolei (w: Handel Wewnętrzny; Warszawa Nr/wydanie 376, (2018)) podaje takie dane:

"Sprzedaż produktów ekologicznych w Polsce w 2017 roku wynosiła 1 mld zł. Coroczne wzrosty wartości rynku od kilkunastu lat są dwucyfrowe. Mimo dynamicznego wzrostu sprzedaży, rynek w Polsce nadal jest bardzo mały, żywność ekologiczna stanowi jedynie 0,3% rynku żywności ogółem, podczas gdy np. w Danii stanowi 7,6%, Szwajcarii 7,1%, a w Niemczech 4,4%. Średnia dla całej Unii Europejskiej wynosi 4%."


Nie mam takich statystyk na cały świat, ale znalazłam inną informację dotyczącą USA.


Otóż Amerykańska Agencja do spraw Żywności i Leków (FDA) stworzyła nawet listę, tak zwaną "cudowną piętnastkę", na której znajdują się warzywa i owoce, za których "organiczność" nie warto przepłacać. Oto ona:

1. Awokado 2. Kukurydza 3. Ananasy 4. Kapusta (wszelkie odmiany) 5. Fasola 6. Cebula 7. Szparagi 8. Mango 9. Papaja 10. Kiwi 11. Bakłażan 12. Melon 13. Grejpfrut 14. Melon kantalupa 15. Kalafior


Twierdzi się, że te produkty uprawiane są praktycznie bez udziału pestycydów i innych szkodliwych chemikaliów. To jest bardzo ciekawe dla mnie spojrzenie, tym bardziej, że od lat próbuję hodować kalafiory i kapustę na moim polu i niestety, warzywa te zżerane są co roku przez różnego rodzaju robactwo. No, ale po pierwsze to w Polsce a po drugie, nie jestem profesjonalnym hodowcą, więc mój przykład nie może przesądzać. W każdym razie wątpliwość (przynajmniej u mnie) zostaje.


Przyszedł czas na jakieś wnioski, o które mi trudne, bo jak sami widzicie, informacji jest wiele i są one ze sobą sprzeczne.


Najlepiej oczywiście hodować wszystko (!) samemu. Wtedy ma się pewność, co się zjada. Oczywiście nikt się takim stwierdzeniem nie zadowoli, nawet ci, którzy mają kawałek swojej ziemi. Uprawa warzyw, owoców oraz hodowla zwierząt to zajęcie mocno zabierające czas, łagodnie mówiąc. A do tego nie każdy chce to robić i nie każdy się nadaje.


Kupujmy więc rozważnie, bez zbytniego wysiłku i bez wyrzutów sumienia. Kiedy nie uda nam się zdobyć "Malinowego Króla" z Polski z dołączonym atestem ekohodowli, nie załamujmy rąk i sięgnijmy po coś innego, nawet nie "bio".Pamiętajmy bowiem o podstawowej zasadzie: najważniejsze, by jeść w doborowym towarzystwie (ludzi i uczuć). Cała reszta niech zostanie daleko w tyle.


Dla dociekliwych
W tym artykule zostało przedstawionych mnóstwo innych badań dotyczących ekożywności. 
https://faktyozywnosci.pl/zywnosc-ekologiczna-bio-organic-czy-warto/ 







Newsletter
Subskrybuj nasz newsletter

Dziękuję za dołączenie. Jesteśmy w kontakcie:)

mojportret (1).JPG

Witaj!

Cieszę się, że jesteś!

W czym mogę Ci pomóc?

Jestem niebywale zwyczajną kobietą, która wie, że nie ma zwyczajnych osób. Wierzę w wyjątkowość każdego i mam malutką nadzieję, że za pomocą mojego pisania ktoś będzie w stanie ją w sobie odkryć. Marzę, by każdy mógł dostrzec swoją moc do pełniejszego i szczęśliwszego życia. Jestem pisarką przez małe "p" oraz psychodietetyczką, gdzie sfera psyche zajmuje główną rolę.

bottom of page