Jesteśmy niesamowicie zabiegani, zatłoczeni i zagmatwani w swoich grafikach. Pracujemy po kilkanaście godzin dziennie, żeby potem zajmować się wielkim domem, co najmniej dwoma samochodami, motorem i odpowiadaniem setkom „znajomym” na Facebooku.
I myślimy, że wszyscy wokół nas za to docenią, pochwalą albo chociażby sami dostrzeżemy błysk podziwu w oczach niektórych. Zabiegany - znaczy się człowiek sukcesu. Bo przecież tylko nieudacznicy nic nie robią i nic przez to nie osiągają.
Do tej pory pamiętam jak półtora dekady temu poznałam pewną Francuzkę na wolontariacie w Polsce, która bardzo się dziwiła, że wszyscy Polacy mówią, że nie mają czasu. Byłam potem u niej w rodzinnym domu i z kolei ja się dziwiłam, że mają czas jeść codziennie wspólny (dłuuugi) obiad.
Obecnie czytam książkę „Duchowa prostota” Courtney Carver i jestem zachwycona (prawie) każdym jej zdaniem (wrzucam fragmenty na moje stories, jakby co). Autorka opisuje jak to zapracowana na śmierć nie była w stanie zająć się w odpowiednim czasie swoim zdrowiem i dopiero diagnoza SM ją ocuciła. Właściwie przywróciła ją do życia. Życia prostego i spełnionego. Gdzie króluje „mniej”. Mniejsze mieszkanie, mniej rzeczy (to ona wymyśliła projekt 33 sztuk), mniej obowiązków i zobowiązań. Mniej na głowie.
„Przyznaj przed sobą i pokazuj, że bycie zajętą nie oznacza produktywności, kreatywności ani miłości. Pracuj z ludźmi, którzy chcą od ciebie najlepszej roboty, a nie tego, byś była wiecznie zajęta”. To mój ulubiony cytat Courtnay, która zachęca, by zbojkotować zajętość.
Do takich wniosków doszłam już całkiem dawno (w poście "Nicnierobienie" możesz o tym poczytać), jednak wciąż to sobie muszę przypominać.
Przypomina się mi się pewna opowiastka, być może doskonale już wam znana. Zresztą autorka też o niej mówi. O rybaku i biznesmenie. Rybak siedział nad brzegiem morza, kiedy podszedł do niego biznesmen i zapytał jak wygląda jego dzień.
- Rano łowię ryby, a po południu spędzam czas z rodziną, jedząc świeże ryby i warzywa z ogródka. Wieczorami zaś śpiewam w gospodzie z przyjaciółmi.
Biznesmen złapał się za głowę.
- Człowieku, toż to trzeba kupić większą łódź, żebyś mógł złowić więcej ryb. Wtedy będziesz mógł je sprzedawać i mieć więcej pieniędzy.
- No, a potem co będę robił? - spytał zaciekawiony rybak.
- Potem będziesz mógł kupić jeszcze większą łódź i sprzedawać jeszcze więcej ryb, żeby mieć jeszcze więcej pieniędzy - odparł dumny biznesmen.
- I co wtedy? - zadał kolejne pytanie rybak.
-Wtedy już będziesz tak bogaty, że rano będziesz mógł sobie łowić ryby, po południu spędzać czas z rodziną a wieczorami śpiewać z przyjaciółmi w gospodzie.
Historyjka była opowiadana na milion sposobów, jednak morał wciąż pozostaje niezmienny. Już w tej chwili masz to, o czym w głębi ducha marzysz. Z torebką od Armaniego czy w nowym Porshe zachody i wschody słońca będą równie zachwycające. A trawa będzie tak samo soczyście zielona w Hollywood jak i Pcimiu Małym. Wszystko zależy od ciebie, od nas.
I tak na koniec wspomnę, że nie powinnam już używać pierwszej osoby ani liczby mnogiej ani pojedynczej na wstępie tego posta. Otóż ja już nie jestem zabiegana. Mam mnóstwo czasu właściwie. Na czytanie, pisanie, medytację, spacery z psem, jazdę na rowerze, patrzenie w niebo, gotowanie, słuchanie i marzenie.
Dokonałam wyboru. Straciłam z tego powodu wiele, jednak ustaliłam priorytety i już nie mam lęku, że coś mnie ominęło albo ominie. Ja nawet się z tego cieszę.
No to jak? Dołączasz do bojkotu zajętości?
💚Twój psychodietetyk i coach💚
Odwiedź mnie
na
<-Instagramie
lub
Facebooku->
Commenti